Ulthera, HIFU – opinie
To działają w końcu te ultradźwięki na owal, lepsze napięcie, poprawę struktury skóry, jej jędrność? Czy nie działają? Są, czy nie są realną alternatywą dla chirurgicznego liftingu twarzy? Zobacz, co mówią kobiety, które przez to przeszły.
Ultradźwięki mają dobry PR, dość przyjazną cenę, szczególnie jeśli kupujesz zabiegi w pakiecie (sic!). Kuszą wiele kobiet, szczególnie tych, które od liftingu chirurgicznego powstrzymuje strach przed skalpelem, znieczuleniem ogólnym (narkozą) lub ceną zabiegu u chirurga plastyka. Obiecują efekty podobne do liftingu chirurgicznego.
A jak jest naprawdę?
Poniżej znajdziesz wypowiedzi kobiet, które podzieliły się swoimi doświadczeniami na moim koncie na Instagramie. Kiedy poruszyłam temat ultradźwięków w medycynie estetycznej i podzieliłam się swoją (niekoniecznie godną naśladowania) historią, rozwiązał się worek. Kobiety zaczęły pisać komentarze pod postami, a jeszcze więcej swoich historii wysłały mi w wiadomościach prywatnych. Zostawiam te komentarze tutaj, na blogu – żeby łatwiej Wam było te informacje znaleźć. Pisownia wszystkich komentarzy – oryginalna.
Temat ultradźwięków szeroko omówiłam w moim e-booku i książce „Medycyna urody, co naprawdę działa?”. Można go kupić tutaj.
Różne efekty po zabiegu
„Ja miałam 2 razy hifu. W kwietniu i listopadzie. Na razie nie widzę żadnego efektu, a głównie chodziło o podwójny podbródek. Ale czytając komentarze chyba lepsze to, niż mieć sparaliżowaną twarz”.
„Teraz, gdzie się nie obejrzymy reklama Hifu. Wiem ze nawet są firmy wynajmujące sprzęt do zabiegu. Do mojej sąsiadki przyjeżdża Pani, która robi jej Hifu w domu. Oczywiście cena korzystniejsza, ale co dalej…”
„Miałam zabieg HIFU jakieś 5 lat temu. Ból masakryczny, a na drugi dzień gdy wstałam miałam sparaliżowane pół twarzy i uszkodzony nerw twarzowy. Tylko szybka reakcja innego lekarza, leczenie sterydami i natychmiastowa rehabilitacja pomogły mi wyjść z tego. Pani operator umyła ręce”.
Spojrzenie „zza oceanu”
Wiadomo, w Stanach medycyna estetyczna ma dłuższą historię. Ludzie korzystają tam z zabiegów nieinwazyjnych już długo, mają swoje przemyślenia, a lekarze – większą bazę do wyciągania wniosków. Tak temat ultradźwięków skomentowała kobieta, która mieszka w USA:
A ktoś, kto śledzi nowinki z zakresu medycyny estetycznej za granicą, w Europie, niekoniecznie w Stanach, napisał tak:
„To sie chyba nazywalo 10 lat temu Thermage. Czytalam wtedy na niemieckich forach o ludziach oszpeconych tym zabiegiem na zachodzie, załamanych efektem. Dlatego się nigdy nie zdecydowalam, nawet na nowoczesne ulthery, bo mam normalnie dość malo tkanki tluszczowej na twarzy… fajnie, ze Pani o tym mowi”.
Naprawdę nie da się trochę bardziej pozytywnie?
W dyskusji pod ultradźwiękami pojawiały się opinie od zadowolonych kobiet, ale zwróć uwagę, że nie ma ich dużo. Zobacz:
„Robiłam HIFU dwa lata temu, ból taki, że do dziś nie mam ochoty powtórzyć. Czy działa? U mnie tak, ale poczekam na Pani książkę i podejmę decyzję o ewentualnej powtórce”.
„Miałam robione HIFU na owal/żuchwę kilka lat temu, efekt był mały przez kilka miesięcy, a po około roku skóra wisiała mi trochę w górnej części szyi. Mam wrażenie, ze to zabiegi dla osób z dużą ilością tkanki tłuszczowej, ja mam jej mało na twarzy”
Okiem specjalistów
Różni lekarze kobiet, na co dzień nie zajmujący się medycyną estetyczną, np. ginekolodzy również widzą problem z ultradźwiękami. Poniższe komentarze również zostały opublikowane na moim koncie na Instagramie.
„Niedawno była u mnie pacjentka, u której doszło do poparzenia tkanki podskórnej – parzyła ja skóra od środka, z zewnątrz nic nie było widać, a ona cierpiała. Dopiero kolejny dermatolog przyłożył głowice USG i znalazła się przyczyna tego bólu całej twarzy. Zabieg na bazie ultradźwięków”.
„Bazując na licznych opiniach osób, które miały taki zabieg wykonywany zauważyłam, że często powtarzają się głosy niezadowolenia lub średniej satysfakcji z zabiegu. Ja lubię zabiegi, które działają zawsze, a jeśli mam wmawiać komuś, że zabieg zadziałał, choć on nie widzi efektu to no thank you” – to od lekarki medycyny estetycznej.
Lifting bez skalpela?
Jeśli chodzi o reklamowanie ultradźwięków – ludzka kreatywność w pełnym rozkwicie. Jedna z moich obserwatorek napisała tak:
„/…/ Jak dla mnie zero efektu. Hifu miało mnie pozbawić nadmiaru tłuszczyku w podbródku i obkurczyć skórę, a jedynie pozbawiło 3500 zł. Szkoda kasy.
Ale najlepszy hit, pani kochana, to to, że teraz te H*jfu nazywają bezinwazyjny lifting SMAS”.
Takiego majstersztyku jeszcze nie słyszałam, przyznam szczerze.
SMAS to SMAS. Jest to pojęcie zarezerwowane dla chirurgicznego liftingu twarzy. Oznacza jedną z najbardziej popularnych odmian liftingu twarzy, w ramach której podciągane są struktury mięśniowo-powięziowe; z angielskiego Superficial Musculo-Aponeurotic System. Może obejmować twarz lub twarz i szyję.
Porównywanie efektów zabiegów na bazie ultradźwięków do efektów zabiegu w znieczuleniu ogólnym? Hmmm, oceńcie same, czy jest to możliwe. No ale może doczekamy i czasów, w których ultradźwięki będą porównywane z deep plane face lift? Dla zainteresowanych: deep plane face lift jest to metoda chirurgiczna, która daje najbardziej spektakularne efekty odmłodzenia, dzięki temu, że chirurg operuje na strukturach położonych najgłębiej, poniżej układu SMAS. Skalpelem, pod narkozą, w warunkach bloku operacyjnego, z ok. 2-tygodniową rekonwalescencją. Efekty liftingu chirurgicznego można zobaczyć np. tutaj.
Porównajcie i oceńcie same, czy podobne efekty można osiągnąć bez skalpela, podczas 45-minutowego zabiegu lunchowego, po którym możesz od razu wrócić do pracy…
Jeśli zainteresował Cię wątek ultradźwięków, odmładzania twarzy, liftingu, polecam Ci mojego e-booka „Medycyna urody, co naprawdę działa”. Można go kupić tutaj.
Wszystkie cytowane wyżej opinie i komentarze ukazały się na moim koncie na Instagramie. Możesz zobaczyć je w oryginale przesuwając poniższe slajdy.