Operacje plastyczne Violetty Villas
W sprawie oceny kobiet, które zdecydują się na jakąś operację plastyczną od lat, nic się nie zmienia. Zawsze ktoś powie: „plastikowa lala”, „próżna i głupia, dobrze, że przynajmniej ładna”. A jak nic nie robisz i „starzejesz się z godnością”, to i tak będą tacy, którzy powiedzą: „to stare pudło to powinno już ustąpić miejsca młodym”. I tak źle. I tak niedobrze.
Temat jest stary jak świat. Myślę, że mało kto wie, że Violetta Villas już w latach 60-tych, w czasach głębokiego PRL-u zdecydowała się nie na jedną, ale na dwie operacje plastyczne. Nie żadną tam medycynę estetyczną (bo tej w tamtych czasach nie było), ale na prawdziwy skalpel i prawdziwą narkozę w celach typowo estetycznych. Można wręcz powiedzieć, że pani Villas była pionierką operacji plastycznych w Polsce. I (chyba) gdzieś miała cudze opinie, a tych – jakżeby inaczej – nie brakowało. Mówimy przecież o kobiecie, u której zmiana wizerunku była bardzo widoczna, a dookoła mieliśmy wtedy szary komunizm.
Barwny wizerunek Villas jako hollywoodzkiej gwiazdy narodził się w USA, w Las Vegas. Jej występy w Casino de Paris cieszyły się ogromną popularnością i to właśnie wtedy zaproponowano jej… operacje plastyczne. Cóż… reguły show bizu (jak zawsze) – bezwzględne. Nie wystarczył sopran koloraturowy o rozszerzonej skali, choć z pewnością było to atutem. Na scenie trzeba było jeszcze… zjawiskowo wyglądać. Tak orzekli właściciele Casino de Paris. Menedżerowie artystki podłapali temat. A ona sama miała odwagę, by „pójść pod nóż”.
Zdecydowała się więc pani Villas na dwie operacje plastyczne:
- korektę nosa – żeby był węższy i bardziej spiczasty oraz
- powiększenie piersi.
Chociaż… wygląda na to, że Polska wcale nie była aż tak bardzo w tyle jeśli chodzi o chirurgię plastyczną, bo… Violetta Villas, w tajemnicy przed wszystkimi, korektę nosa miała nie w Las Vegas, ale… w Warszawie. Wg informacji z Wikipedii w 1965 roku nos zoperowali jej chirurdzy ze szpitala przy ul. Lindleya w Warszawie. O tym, że planuje jakąś korektę chirurgiczną urody, piosenkarka nie poinformowała nikogo z rodziny. A po operacji – nawet kiedy wracała w rodzinne strony, nikt nie odważył się pytać o zmianę wyglądu. Nie chcieli jej urazić może? A może – o takich sprawach się nie dyskutuje…


Efekt obu metamorfoz był spektakularny. Do Ameryki wyjechała poczciwa Czesława Gospodarek z małego Lewina Kłodzkiego, a wróciła hollywoodzka gwiazda. Jak zareagowali ludzie w szarym PRLu na tę zmianę? Nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić, jak bardzo ona wtedy rzucała się w oczy. W sklepach pustki, ubrań nie ma, ktoś może pokręci włosy na papiloty z gazety, a tu wjeżdża pani Villas z burzą blond loków, w kolorowej sukience, poprawionym nosem i biustem a la M. Monroe. Na 100% widać ją było z daleka… Wizerunek zacny. Zacna i odwaga – taka metamorfoza w Stanach pewnie uwadze by umknęła. W szarej, komunistycznej Polsce – to musiało być naprawdę coś!
Co powiedzieli jak ją zobaczyli po tych operacjach plastycznych? No np.:
„Pani to pasuje do Polski jak KWIATEK DO KUFAJKI”.
A Jerzy Gruza, reżyser dołożył „męski” punkt widzenia:
„Pamiętam ją z Sopotu w 1961 roku. A potem, gdy wróciła z Las Vegas… kompletnie odmieniona. Była prawdziwą diwą. (…)Włosy, c*cki, d*pa, noga. Cała była zrobiona. (…) Amerykanka przyjechała”1

Jaki ta cała historia ma morał? Każdy pewnie wyciągnie swoje wnioski. Moje są takie:
- Jak świat światem – ludzie zawsze gadali i gadać będą, czy zrobisz tę przysłowiową „operację plastyczną”, czy nie.
- Ludzie komentują, bo (być może) nie mogą unieść cudzego sukcesu i w głowie się co niektórym nie mieści, że można (szczególnie w pewnym wieku, sic!) wyglądać dobrze 😉
- Czy pani Villas w szarym PRLu tym całym zamieszaniem się przejmowała? Nie do końca wiadomo. Ale jak tak patrzę na jej karierę – to chyba raczej robiła swoje. I to robiła po mistrzowsku.
Podzielisz się swoimi przemyśleniami? Pod tym artykułem można zostawić komentarz. Pogadajmy 😊
Zainspirowała Cię ta historia? Chcesz więcej? Zapisz się tutaj, by dostawać LISTY OD E., mój newsletter.
W newsletterze znajdziesz:
- Nie tylko super historie dot. medycyny estetycznej w kontekście gwiazd, ale też:
- porządną wiedzę na temat tego, jakie zabiegi ani-aging działają, a jakie są tylko instagramową “bańką mydlaną”.
- praktyczne porady – jakie konkretnie efekty można osiągnąć medycyną estetyczną (strzykawka, kwas, stymulator), a jakie chirurgią plastyczną (skalpel).
W listach od E. jest wszystko, co KAŻDA kobieta, która myśli o zabiegach odmładzających wiedzieć powinna.
Zapraszam, Wasza Doktorowa Osuchowa, która zawsze prawdę Wam powie 🙂

- cytat za: “Villas. Nic przecież nie mam do ukrycia”, M. Danielewicz i I. Michalewicz ↩︎


![Brzuch jak balon. PRZED & PO [Video]](https://beautybyelle.pl/wp-content/uploads/2022/09/SIBIO-DUZY-BRZUCH-768x512.jpg)





Ja uwielbiam p. Villas za oszałamiający głos ale też za odwagę kreowania swojego wizerunku zgodnie ze swoją osobowością, w tamtych czasach w Polsce to było wyjątkowe.
I jeszcze ..mam pytanie z innej półki.. gdzie mogę znaleźć live z Anią Oka i przepis na kolagenowy bulion?
Pozdrawiam serdecznie 🥰🤗
Tak, w tamtych siermieznych czasach prl-u to bylo wyjatkowe zjawisko 🙂
Zapis live , w tym rowniez slowo o bulionie kolagenowym jest tutaj: https://www.instagram.com/p/DDo4Bg-Ivuk/, na moim profilu na instagramie
Widziałam panią Violettę w połowie lat ’70 (sama byłam wówczas nastolatką) na ul.Solec w Warszawie, niedaleko skrzyżowania z ul. Tamka, czyli dzielnica Powiśle…później gdzieś czytałam, ze tam właśnie miała mieszkanie w Warszawie. Wsiadała do swojego jasnobeżowego Mercedesa, co już samo w sobie było niezwykłe, bo mało było wtenczas zachodnich samochodów na warszawskich ulicach, a jeszcze żeby prowadziła kobieta to już naprawdę rzadkość. Pamiętam tamto spotkanie jakby to było dzisiaj, ponieważ faktycznie bardzo się wyróżniała na tle otoczenia, mimo, iż była to elegancka i zadbana dzielnica… Po latach, już w dobie dostępu do internetu przypomniało mi się to spotkanie i sprawdziłam co to mógł być za model Mercedesa z charakterystycznymi pionowymi, prostokątnymi światłami 🙂 i pamięć mnie nie zawiodła, mógł to być model 220D lub 250CE, właśnie datowane na połowę lat ’70. Pani Violetta wyglądała bardzo młodzieńczo i elegancko, żadnych krzykliwych kolorów, wyzywających strojów, generalnie pod kolor samochodu, jasne, beżowe spodnie i ten sam kolor sweterka… miała rzeczywiście nieprawdopodobnej objętości, piękne, blond włosy, długości do połowy pleców i na tych włosach zawiązana była jakby cienka włóczkowa chustka z dużymi oczkami, zawiązana z tyłu na szyi, a do przodu na dekolt przerzucone troczki z czterema pomponami na końcach… to było jedyne “szaleństwo” w tej stylizacji i wyglądało bardzo efektownie…kolory chusty jasny beż i róż. Szczupła, zgrabna sylwetka.